Z najwyższej półki
Polityczny Joseph Conrad
„Z punktu widzenia historycznego wpływ Rosji w Europie wydaje się najbardziej bezpodstawną rzeczą na świecie” – zauważał (w roku 1905!) w eseju Autokracja i wojna Joseph Conrad-Korzeniowski.
Pewnie wszyscy uczestnicy Festiwalu Conrada czytali Lorda Jima, Smugę cienia i Korsarza. Ale raczej niewielu zna stricte polityczne teksty tego prozaika. Tymczasem – czego dowodem choćby zacytowana teza – okazują się one nader inspirujące i aktualne.
Conrad dowodził bowiem dalej: „Można by podejrzewać, że to jakaś konwencja wymyślona przez dyplomatów dla ich własnych, podejrzanych celów. (…) Rzut oka wstecz na ostatnie stulecie [XIX w. – przyp. KB] ujawnia niezmienną, można powiedzieć konsekwentną bezsilność Rosji. Pod względem militarnym nie odniosła ona na własną rękę żadnych poważniejszych sukcesów. Potrafiła co prawda odeprzeć jedną pochopnie wszczętą inwazję, ale tylko dzięki zastosowaniu krańcowo desperackich metod. Natomiast atakując upatrzoną ofiarę, olbrzym ów zwykł wymierzać ciosy jakby zdrętwiałą ręką. (…) Nawet połowicznie uzbrojone armie stanowiły zawsze zbyt trudnego przeciwnika dla mocy Rosji”.
Conrad podkreślał: „Jedynie kampanie przeciwko ludom praktycznie nieuzbrojonym przynosiły jej zwycięstwa, o czym łatwo się przekonać, rzucając okiem na mapę rosyjskiej ekspansji terytorialnej”. Zauważał wreszcie: „Również jako sprzymierzeniec Rosja nie przynosiła nigdy korzyści, przyczyniając się wydatniej do klęsk niż do zwycięstw swoich przyjaciół: zawsze natomiast gotowa była forsować własne żądania z arogancją arbitra sukcesów wojskowych”.
Co ważne, spostrzeżenia te potwierdziły się także w XX stuleciu. I potwierdzają dziś.
Podobnie trafnych analiz można w czysto politycznych tekstach mistrza powieści znaleźć więcej. Ot, choćby taki nadal wart zastanowienia cytat – znowu tyczący Rosji: „Autokracja rosyjska (…) jest to forma despotyzmu całkowicie nie-europejska. Nie ma również charakteru azjatyckiego. Wschodnie despotie stanowią część historii ludzkości: ich przepych, kultura, sztuka i wyczyny wielkich zdobywców zostawiły w naszych umysłach i wyobraźni trwałe ślady. Dzieje ich rozkwitów i upadków mają wartość intelektualną; ich geneza i losy są przejawem ludzkich potrzeb, wyrazem temperamentu danej rasy, żywiołowych sił, wiary i fanatyzmu. (…) Autokracja rosyjska jest całkiem inna. Darmo by szukać jej racjonalnych źródeł w wadach, nieszczęściach, potrzebach czy dążeniach ludzkości. Jest to despotyzm ani europejskiego, ani orientalnego pochodzenia; więcej: zdaje się nie mieć nic wspólnego z instytucjami i szaleństwami naszej planety. Właśnie te nieludzkie cechy uderzają nas i napełniają prawie grozą. Jest to niby dopust Boży, przekleństwo niebios, które w zamierzchłych czasach padło na niezmierzone równiny lasów i stepów, ciągnące się niemo przez dwa kontynenty: prawdziwa pustynia niezamieszkała ani przez ducha Wschodu ani Zachodu”.
* * *
A dlaczego ta twarz Conrada jako politycznego analityka jest wciąż mało znana? Swoje robi pewnie specyficzny już dziś język tych tekstów. Ale przyczyna główna wiąże się jeszcze z PRL-owską cenzurą. To za jej sprawą nawet w najważniejszej do dziś (27 tomów!) i zdawałoby się kanonicznej polskiej edycji dzieł pisarza, ogłoszonej w latach 1972–1974 przez Państwowy Instytut Wydawniczy pod redakcją Zdzisława Najdera, pominięto pięć esejów. Cztery z nich pochodziły z wydanego w Wielkiej Brytanii w 1920 roku tomu Notes on Life and Letters, piąty zaś stanowiła autorska przedmowa do jednego z wydań (z 1910 roku) powieści W oczach Zachodu.
Wszystkie ukazały się wprawdzie po polsku w roku 1975 roku w Londynie nakładem wydawnictwa Polonia Book Fund, a potem, w 1981 roku, także w kraju – staraniem działającej poza zasięgiem cenzury oficyny Krąg. Zbiór zatytułowano Conrad. Szkice polityczne i opatrzono symbolicznym – w kontekście okrojonej oficjalnej edycji – podtytułem: Dzieła tom 28. Emigracyjny (Polonia Book Fund) bądź nielegalny (Krąg) charakter Szkiców skutkował jednak ograniczonym zasięgiem czytelników. Teksty były dyskutowane najwyżej w środowiskach opozycyjnych.
* * *
I jeszcze taka obserwacja Conrada: „Rosja (…) jest i zawsze była po prostu negacją wszystkiego, dla czego warto żyć. (…) Jest bezdenną przepaścią, która pochłonęła wszelką nadzieję litości, wszelkie dążenia do godności osobistej, wolności, wiedzy, wszelkie uszlachetniające porywy serca, każdy zbawczy podszept sumienia. Ci, którzy zajrzeli do owej przepaści, gdzie marzenia o panslawizmie i podboju świata, wymieszane z nienawiścią i pogardą dla idei Zachodu, snują się bezsilnie jak tumany mgły – ci dobrze wiedzą, że (…) nie ma w niej z pewnością gotowego gruntu pod rewolucję”.
Ta bezlitośnie gorzka diagnoza jedynie dodaje wagi bohaterstwu tych Rosjan, którzy odważali się – i odważają – sprzeciwiać kolejnym despotiom.