Smocze jajo
Ten, z Rynku Podgórskiego
Nie zamierzam choćby o najmniejszą szczyptę pomniejszyć szacunku i uwielbienia, jakim otoczony jest przez wybawionych z Holokaustu Oskar Schindler. Ale chcę przywołać pamięć o pewnej zapomnianej postaci. Ci, którym ten człowiek ocalił życie, zgodnie twierdzą, że ratował ludzkie istnienia na skalę przekraczającą wyczyn sławnego dziś w świecie bohatera.
Przepustkę do historii wystawił Schindlerowi Chaim Hilfstein, niepodważalny autorytet ocalonej społeczności. Poświadczył, że właściciel Deutsche Emailwarenfabrik (Niemieckiej Fabryki Wyrobów Emaliowanych) najpierw w Krakowie, a potem w Brünnlitz (podobóz Gross-Rosen) ocalił życie tysiąca dwustu zatrudnionych u siebie pracowników. Chaim Hilfstein to krakowianin. Tu się urodził, zaliczył Gimnazjum św. Anny, ukończył medycynę na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie okupacji jako obozowy lekarz znalazł azyl w przedsiębiorstwie Schindlera. Po wojnie trafił do Palestyny, gdzie był współzałożycielem i pierwszym prezesem tamtejszego Związku Krakowian. Ale wcześniej, kiedy III Rzesza obracała się w popiół, ważnym oświadczeniem zapobiegł aresztowaniu swojego pracodawcy. I od tego się wszystko zaczęło. Najpierw australijski pisarz Thomas Kenally napisze Arkę Schindlera, potem, na podstawie tej książki, Steven Spielberg nakręci głośną Listę Schindlera. O szefie Deutsche Emailwarenfabrik usłyszy cały świat.
Julius Madritsch pozostaje w cieniu Oskara Schindlera. Ale w całym dystrykcie krakowskim jego firmy zapewniały pracę, czyli życie, czterem tysiącom żydowskich robotników.
Schindler nie od początku był aniołem okraszonym aureolą uwielbienia. Pochodził z Moraw, w interesach debiutował jako handlowiec. Uważano go za hazardzistę i oszusta, a jego działalność zawodowa często miewała swój finał w sądzie. Od 1935 roku jest członkiem Partii Niemców Sudeckich, a niedługo potem zostaje agentem Abwehry, wywiadu wojskowego. Obszar jego rozpoznawczych penetracji obejmuje Czechy i południową Polskę. W tym czasie nawiązuje kontakt z Szymonem Jeretem, kupcem drzewnym z Podgórza, co ułatwi mu potem interesy w Krakowie. Ale wcześniej, 18 lipca 1939 roku, zostaje aresztowany za działalność szpiegowską przeciwko Czechosłowacji. Przed długoletnim więzieniem, a może i karą śmierci ratuje go zajęcie Sudetów przez Hitlera. W nowej rzeczywistości składa wniosek o członkostwo w NSDAP, otrzymuje legitymację z numerem 6 421 477.
Po wybuchu wojny Schindler dzięki swoim kontaktom z Abwehrą rozpoczyna działalność gospodarczą na terenach okupowanych. Prawdopodobnie zostaje wysłany do Polski przez wywiad, a przykrywką do jego zajęć szpiegowskich ma być kierowanie zakładem przemysłowym. Tak trafi na ulicę Lipową 4 i przejmie Pierwszą Małopolską Fabrykę Naczyń Emaliowanych i Wyrobów Blaszanych „Rekord”. Teraz to będzie Deutsche Emailwarenfabrik. Produkuje się tu garnki dla wojska, menażki, a także łuski do pocisków przeciwpancernych i zapalniki do bomb. W początkowym okresie fabryka zatrudnia przeważnie Polaków, z czasem jej załoga składać się będzie prawie wyłącznie z Żydów. Żydzi pracują za darmo, za każdego z nich Schindler płaci tylko 4–5 zł dziennie do kasy SS i policji. Ciemne plamy na życiorysie Oskara Schindlera przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, kiedy do tej biografii dopisze się to, czego dokonał dla ocalenia tych przeznaczonych na Zagładę. Dlatego jego grób na cmentarzu katolickim na górze Syjon w Jerozolimie zawsze pełen jest kwiatów.
Julius Madritsch pozostaje w jego cieniu. Ten wiedeński handlowiec branży odzieżowej prowadził interes przy Rynku Podgórskim 3. Najpierw założy w okupowanym Krakowie pod tym adresem szwalnię, w której zatrudni ośmiuset Żydów. Zgromadzi tam prawników, lekarzy, kupców, inżynierów, także ich rodziny. Ci ludzie nie mają pojęcia o krawiectwie, wszelkie podejrzenia kontrolerów SS łagodzi Madritsch łapówkami. Za łapówki będzie załatwiał także zamówienia na szycie mundurów dla wojska, za łapówki otworzy kolejne zakłady, a wśród nich w Bochni i w Tarnowie. W całym dystrykcie krakowskim wszystkie jego firmy zapewnią pracę, czyli życie, około czterem tysiącom żydowskich robotników.
Madritschowi nie dane było zostać ani głośnym herosem książkowym, ani bohaterem monumentalnej opowieści filmowej. Mówi się o nim niekiedy „austriacki Schindler”. To za mało.