Temat numeru: Kraków nieodkryty
Mapa starych drzew
Stworzyłem sobie w Krakowie coś w rodzaju mapy drzew, które lubię odwiedzać. Robię to zwłaszcza wiosną, kiedy budzą się po zimowym odpoczynku, ale też o innych porach roku, by móc patrzeć, jak się zmieniają.
Moim ulubionym drzewem jest ogromny miłorząb, który rośnie pod kościołem franciszkanów. Znajduje się on od strony najpiękniejszego witraża Stanisława Wyspiańskiego, czyli Boga Ojca. Kiedy tam przechodzę, wyobrażam sobie rozmowy między witrażem a drzewem. Te ich nieme dialogi muszą być niezwykle interesujące. Wsłuchując się w nie, można doznać satysfakcji estetycznej związanej zarówno z dziełem sztuki, jak i z dziełem natury. Urodę tego miejsca dopełnia pomnik kardynała Adama Sapiehy dłuta Augusta Zamoyskiego, a wszystkie te elementy składają się na wyjątkowy trójkąt artystyczno-naturalny.
Od niego jest już całkiem blisko na Planty. Tam, naprzeciwko filharmonii rośnie gigantyczny platan. Trudno go dostrzec, gdyż ukrywa się wśród innych drzew. Mimo tego, że jest nieco zamaskowany, doskonale czuje się w tym miejscu. To drzewo stanowi dużą rzadkość w Krakowie. Mamy tylko kilka platanów. Drugi tak samo piękny jak ten na Plantach rośnie w Ogrodzie Strzeleckim, od strony ul. Lubicz. Gdy już się tam jest, wystarczy przejść na drugą stronę, by dotrzeć do Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pandemia uniemożliwiła mi wybranie się do niego wiosną. Znalazłem się w nim z pewnym opóźnieniem, jak tylko został otwarty.
Już samo przejście ulicą Kopernika, odkąd opróżniono znajdujące się przy niej szpitale, wprowadza w dziwny nastrój. Wydaje mi się, że stojące tam puste, zabytkowe budynki odczuwające ulgę, iż nie ma już w ich murach tych wszystkich potwornych, ludzkich cierpień. Ulica Kopernika jakby chciała wspomnienie o nich odreagować. Jest tam zielono, kosy śpiewają jak szalone, a nogi same prowadzą do ogrodu botanicznego. A w nim rośnie dąb jagielloński, który ma podobno 250 lat. Jest absolutnie majestatyczny. To jedyne tak stare i wielkie drzewo w tym miejscu. Pamiętam, że kiedy Czesław Miłosz przyjechał do Krakowa, zapytał mnie, co ciekawego można tu robić? Poleciłem mu właśnie spacer do tego dębu.
Często odwiedzam też stary wiąz, który rośne w ogrodzie domu Józefa Mehoffera przy Krupniczej. Można mu się przyjrzeć, kiedy usiądzie się w tamtejszej kawiarni. Stanowi on absolutnie geometryczne centrum tego ogrodu. Myślę, że musiał zostać posadzony za czasów, kiedy w tym domu mieszkał malarz. A może on sam go sadził? Jednak ten piękny wiąz mnie martwi. Coś złego się z nim dzieje. Mam nadzieję, że to tylko przejściowe problemy, bo nie chciałbym stracić jednego z ważnych punktów na mapie moich spacerów.
(notowała: Magda Huzarska-Szumiec)
Miejsce, które mnie straszy
Jest takie miejsce w Krakowie, ulica Senacka, które mnie straszy do dzisiaj. Ta mała uliczka ma za sobą długą i burzliwą historię, o której obszernie informują przewodniki po naszym mieście. W budynku przy ulicy Senackiej 3, od czasu kiedy władze austriackie w 1797 roku odebrały go od zakonu karmelitów bosych, mieściło się więzienie, zwane więzieniem „św. Michała”. W 1873 roku zniszczony budynek zastąpiono nowym, w którym ponownie zagościło więzienie i sala rozpraw. Istniało ono przez cały okres zaborów, w dwudziestoleciu międzywojennym, w czasach okupacji niemieckiej i podczas rządów komunistycznych. 12 września 1939 roku Niemcy rozstrzelali tu 32 osoby, w tym 25 Żydów. W podziemiach wykonywano kary śmierci. Pamiętam te opowieści z dzieciństwa mrożące krew w żyłach. Do dzisiaj, przechodząc tą małą, zaciszną uliczką ogarnia mnie strach. Zapewne takich miejsc w Krakowie jest więcej, ale to najbardziej utkwiło mi w pamięci.