POLECANE KSIĄŻKI
Dominik Wania Lonely Shadows
ECM, 2020
Monachijska ECM Manfreda Eichera to najbardziej bodaj prestiżowa wytwórnia jazzowa (choć nie tylko) Europy. Dość powiedzieć, że swoje płyty nagrywają dla niej Keith Jarrett, Jan Garbarek, Charles Lloyd, Carla Bley, Dino Saluzzi czy Avishai Cohen. Z polskich muzyków sławą ECM był Tomasz Stańko, potem zaszczytu reprezentowania ECM dostąpiło trio Marcina Wasilewskiego, a ostatnio kwartet Marcina Obary. Teraz znalazł się w niej kolejny muzyk i to, można powiedzieć, z Krakowa – Dominik Wania. Wprawdzie urodził się w Sanoku, ale muzyczne szlify zdobywał właśnie w Krakowie. W 2005 roku ukończył z wyróżnieniem klasę fortepianu prof. Andrzeja Pikula w tutejszej Akademii Muzycznej. Na tej uczelni jest teraz adiunktem w Katedrze Muzyki Współczesnej, Jazzu i Perkusji. Dzięki stypendium Presidential Scholarship, przyznanym przez Helena Foundation, studiował też na wydziale jazzowym New England Conservatory of Music w Bostonie. No i grał – zarówno w studiach, jak i koncerty – z wielkimi: Stańką, Maciejem Sikałą, Adamem Pierończykiem, Piotrem Wojtasikiem, Januszem Muniakiem, Zbigniewem Namysłowskim, Zbigniewem Wegehauptem, Marcusem Millerem, Jonem Balke, Lee Konitzem, Andersem Jorminem, Erickiem Marienthalem i innymi. Szczególnym wydawnictwem Wani był ogłoszony w minionym roku album Twilight z nowymi kompozycjami Zbigniewa Preisnera (znowu Kraków!) na fortepian solo.
Nie jest też przypadkiem, że jego pierwsza autorska płyta, nagrana w 2013 roku dla wydawnictwa ForTune, składała się z jazzowych opracowań Miroirs Maurice’a Ravela – klasyczne wykształcenie młodego pianisty wyraźnie wpływa na jego styl.
I dobrze! Tak jest też na pierwszej solowej płycie dla ECM (wcześniej grał dla wytwórni w składzie kwartetu Macieja Obary).
Nagrany w sali Auditorio Stleio Molo w Lugano album urzeka nastrojem i osobistym (niektórzy krytycy piszą nawet: „introwertycznym”) charakterem. 11 kompozycji (ponoć nagrano ich podczas tej sesji jeszcze więcej) opartych jest na klasycznych właśnie podstawach pianisty. Słychać rozmaite inspiracje, ale dominuje własna nuta, uderzenie, a w końcu pomysł na improwizację. A na tym przecież polega jazz.
Pokazuje również Dominik Wania kunszt czysto techniczny. Sam chwali się wykorzystaniem w (dedykowanej Zbigniewowi Beksińskiemu) improwizacji AG76 „dźwigni wymyku w mechanizmie fortepianu”, co ma powodować „że barwa dźwięku jest wyjątkowo delikatna i mglista”. Lecz rzeczywiście – na tle pozostałych kompozycji nawet laik ową mglistość jest w stanie zauważyć.
Muzyk apeluje na płycie: „W dobie powszechnego kryzysu człowieka i cywilizacyjnych zagrożeń nie traćmy nadziei, aby nie pozostały po nas tylko samotne cienie”.
(kb)