AKTUALNOŚCI

Ewa Lipska przedstawiła pana Geldberga

Niektórzy mylą go z Goldbergiem. Tym z „Wariacji Goldbergowskich” Johanna Sebastiana Bacha. I nic dziwnego, bo niemieckiego klawesynistę od bohatera tomu prozy poetyckiej „Wariacje Geldbergowskie” dzieli tylko jedna litera. Ewa Lipska twierdzi nawet, że mogliby się zaprzyjaźnić. Na pewno zaprzyjaźnili się z nim uczestnicy spotkania w Sali Mehofferowskiej Wydawnictwa Literackiego, nakładem którego ukazała się książka. Dali temu wyraz żywą reakcją i niekończącą się burzą oklasków.

Ewa Lipska, która nie przepada za publicznymi spotkaniami, promocyjny wieczór przygotowała w sposób nietypowy. Zamiast usiąść na scenie razem z jednym z profesorów od poezji, który zadawałby jej uczone pytania, zostawiła podwyższenie muzykom z Motion Trio oraz Juliuszowi Chrząstowskiemu. Aktor Starego Teatru czytał przewrotne frazy, w których pan Geldberg biedzi się nad swoją egzystencją, zastanawia się, w jakim kraju chciałby żyć, a raz w roku wybiera się na pustynię Kalahari „aby odwrócić klepsydrę i podziwiać przesypującą się cierpliwość czasu”, a trójka akordeonistów snuła muzyczne wariacje doskonale rymujące się z tekstem. W Sali Mehofferowskiej wśród ścian ozdobionych kwiatami i pawimi piórami fruwały nuty i słowa.

Uczestnicy spotkania mogli je łapać w locie. Ci, którzy chcieli zatrzymać je na dłużej (takich była zdecydowana większość), kupowali tom i ustawiali się w kolejce do autorki z uśmiechem składającej autografy. Założę się, że jej książka nie pokryje się kurzem na półce, gdyż do przemyśleń pana Geldberga chce się wracać. Choćby dlatego, że otwierają one w głowie niejedną klapkę. Podobnie jak felietony Ewy Lipskiej, które mamy zaszczyt publikować na łamach miesięcznika „Kraków i Świat”, z czego jesteśmy naprawdę dumni.