Widma na strychu pamięci
Najpierw jest mrok, słabo rozświetlany nielicznymi reflektorami, padającymi na biedne obiekty. Idę w ich stronę po drewnianym podeście, który pod moimi butami niepokojąco trzeszczy. Te dźwięki nakładają się na kapiącą z zepsutego kranu wodę i skrzypienie starych, pokaleczonych przedmiotów. Na otwartej właśnie w Cricotece wystawie, zatytułowanej „Tadeusz Kantor. Widma”, czuję się jakbym chodziła po strychu pamięci.