„Chciałbym, żeby ludzie jedno zrozumieli z tej historii: to, co go spotkało, może się przydarzyć każdemu”.
Gdy myślę o sprawie Bonusa, te słowa najmocniej dźwięczą mi w głowie. Padły z ust Adama Woźnego, jego obrońcy, a wcześniej przez wiele lat uznanego prokuratora. Człowieka, który niesprawiedliwościom i absurdalnym sądowym rozstrzygnięciom – na różnych etapach swojej kariery – przyglądał się z dwóch odmiennych perspektyw. A nie jest to typ na siłę szukający hiperboli, zgrabnych medialnych określeń, przesadnych sformułowań. Nie, to uczciwy urzędnik państwa, a później ceniony adwokat, dokonały znawca prawa. A jednak, dokładnie tak powiedział: „to mogło się przydarzyć każdemu. Przydarzyło się jemu: Oliwierowi Roszczykowi, ulicznemu raperowi, znanemu pod pseudonimem Bonus RPK. A ja wszedłem tak mocno w tę historię i w efekcie o jego losach postanowiłem napisać książkę, bo zgadzam się z tym twierdzeniem: tym razem padło na Bonusa, ale kiedyś może paść na każdego z nas.
Historia
Było tak: Bonus, już jako dojrzały facet, ojciec dwójki dzieci, artysta i biznesmen prowadzący znaną markę odzieżową, ni stąd ni zowąd zostaje oskarżony przez nieznanego sobie człowieka o handel narkotykami. To poważne przestępstwo, zagrożone kilkuletnim wyrokiem bezwzględnego więzienia. Handlować miał wiele lat wcześniej jako dziewiętnastolatek. A mężczyzna, który go oskarżył to postać spod ciemnej gwiazdy, związany z jedną z największych grup przestępczych w Warszawie. Dziś, w zamian za współpracę z organami ścigania, walczy o jak najniższy wymiar kary. Z jedną tylko szansą na uniknięcie długiej odsiadki: wrobienia jak największej liczby osób, w tych swoich dawnych kompanów.
Śledztwo
Na żadnym etapie policyjnego, prokuratorskiego, a później sądowego postępowania nie pojawiły się najmniejsze choćby dowody na przestępczą działalność Bonusa RPK. Śledczy nie odnajdą nawet przesłanek, że raper i oskarżający go mały świadek koronny w ogóle kiedykolwiek się znali! Owszem, naprędce pojawią się jeszcze lakoniczne zeznania dwóch innych „małych koronnych”, spośród których jeden zezna, że „coś słyszał”, ale nigdy nie widział. A więc: słowo przeciwko słowu, sprawa sprzed wielu lat, może się wydarzyła, a może nie. Brak dowodów, a wiarygodność pomawiających rapera osób niemal zerowa. Zeznają na innych, bo sami chcą uniknąć odsiadki. Już wcześniej siedzieli, sami handlowali, brali udział w porwaniach. Niekoniecznie kłamią, niekoniecznie mówią prawdę. Sąd nie ma pojęcia, jak było. A jednak: tylko tyle wystarczy, by ostatecznie Bonusa RPK na ponad pięć lat posłać do więzienia.
Adam Bodnar a Bonus
Jakkolwiek to zabrzmi: w tej sprawie drugorzędnym jest, czy on faktycznie popełnił przestępstwo. Bonus twierdzi, że nie handlował nigdy. Jedni mu wierzą, inni nie. To dokładnie tak, jak w naszych prywatnych spotkaniach: słyszymy jakąś historię i w zależności od naszej sympatii, od wiarygodności rozmówcy, intuicji czy doświadczenia dajemy tej opowieści wiarę bądź nie. Jednak, gdy nie mamy dowodów, nie jesteśmy w stanie osądzić człowieka. Przecież jak naprawdę było, tak z ręką na sercu, nie mamy pojęcia. Trzeba by to zbadać, nabrać pewności, nim wydamy wyrok. No, ale nie w polskich sądach. Posiłkowanie się przez polski wymiar sprawiedliwości byłymi gangsterami, którzy nagle zyskują wiarygodność jako świadkowie koronni staje się plagą naszego państwa. Niepotrzebne dowody, wystarczą nieweryfikowalne opowieści. Dość powiedzieć, że to właśnie na kanwie sprawy Bonusa tematem tym jeszcze jako rzecznik praw obywatelskich zajmował się prof. Adam Bodnar, obecny minister sprawiedliwości.
A co z nami?
Spytacie, czy nie przesadzam twierdząc, że to, co Bonusa spotkać może każdego. To pomyślcie o swoich wrogach. O swoich konkurentach biznesowych. O niebezpiecznych typach, z którymi zupełnie przypadkiem skrzyżowały się wasze losy. Jeśli namówią choćby jedną, może dwie osoby na złożenie obszernych, zmyślonych zeznań na temat przestępstw, jakich wspólnie dokonaliście, to czy zdołacie się wybronić? Teraz pewnie znów czujecie, że to abstrakcja. Więc tym bardziej zachęcam do lektury tej książki. Takie historie już się dzieją. W Polsce, państwie prawa.
Janusz Schwertner