Lhasa De Sela urodziła się 27 września 1972 roku w Big Indian w stanie Nowy Jork, zmarła na raka 1 stycznia 2010 roku w Montrealu. Pierwsze lata życia spędziła podróżując po Ameryce wraz z meksykańskim ojcem-pisarzem i amerykańską matką-fotografką oraz trzema siostrami. Gdy miała 13 lat, zaczęła śpiewać w knajpach w San Francisco (m.in. piosenki Billie Holiday). Wśród mistrzów wymieniała: Toma Waitsa, Cuco Sancheza, Marię Callas i Jacques’a Brela. Co za zestaw! Tyle notka biograficzna.
Wydała zaledwie trzy płyty. A przecież kryje się za nimi jedna z najbardziej utalentowanych piosenkarek naszych czasów. Nadzwyczaj skromna, delikatna i – tajemnicza. Zaprasza nas w swój świat, od którego nie można się oderwać. Kiedy słuchamy jej płyt, wciąż budzi w nas wielki żal, że istniała tak krótko i nie mogliśmy wędrować razem z nią dłużej. Jaka szkoda!
Nowy album Andrei Bocellego jest kontynuacją jego recitalu z katedry Duomo w Mediolanie, który miał miejsce w Niedzielę Wielkanocną tego roku. W pustym kościele artysta wystąpił dla milionów słuchaczy, pozamykanych wówczas w domach z powodu pandemii. Na płycie znalazły się podnoszące na duchu utwory, które towarzyszyły Bocellemu przez lata. Są wśród nich duety z Alison Krauss oraz ze śpiewaczką operową Cecilią Bartoli. Ablum przynosi też dotychczas niepublikowany utwór nieżyjącego już włoskiego kompozytora Ennio Morricone.
Legenda. Ikona. Wspaniała aktorka i piosenkarka. W Polsce znana głównie z burzliwego związku z Mickiem Jaggerem, uzależnienia od narkotyków, tułania się wśród bezdomnych i zapaści psychicznych. Wszystko to prawda. Jednak córka Evy von Sacher-Masoch (tak, tak, z „tych” Masochów, spokrewnionych z Habsburgami) i filologa, ale i brytyjskiego szpiega, prof. Roberta Glynna Faithfulla jest jedną z najoryginalniejszych artystek naszych czasów. W teatrze była Iriną w „Trzech siostrach”, Julią w „Romeo i Julii”, Ofelią w „Hamlecie”. W kinie grała z Delonem, Orsonem Wellesem, Hopkinsem. Współpracowali z nią najwybitniejsi: Lou Reed, Badalamenti, Nick Cave, Leonard Cohen. Wielka artystka! Już legenda. A przecież mimo swoich 70 lat wciąż zaskakuje.
23 września odeszła na zawsze Juliette Gréco. Wielki żal, iż w namiarze złych wiadomości, które nas zalewają, ta przemknęła właściwie bezgłośnie. A przecież opuściła nas nie tylko piosenkarka i aktorka niezwykła – zniknął jeden z mitów kultury europejskiej drugiej połowy XX wieku. Była muzą egzystencjalizmu, do jej przyjaciół należeli Jean Cocteau i Jean Paul Sartre, Albert Camus i Boris Vian… Jej koncerty i kolejne płyty były wydarzeniami. Niepowtarzalny teatr gestów, osobowość i charyzma sceniczna sprawiały, że występy Juliette Gréco stawały się magicznym przeżyciem, osobliwym rytuałem, w którym mogliśmy uczestniczyć. Sartre mówił, że „ma w głosie miliony wierszy, które nie zostały jeszcze napisane.” Wierszy tych już nikt nie napisze. Wielki żal.
Album oparty jest na starożytnej greckiej koncepcji ruchu planet. Serce płyty stanowi niezapomniane wykonanie 41. i zarazem ostatniej symfonii Mozarta, zwanej „Jowiszową”. Obok niej znalazła się kompozycja Journey (CP1919) autorstwa Maxa Richtera, która jest inspirowana odkryciem gwiazdy neutronowej. Usłyszymy tu również Koncert skrzypcowy „Concentric Paths” Thomasa Adèsa z solistą Pekką Kuusisto oraz pierwsze nagranie studyjne pieśni Johna Dowlanda „Time Stands Still“. Program dopełnia piosenka Davida Bowiego „Life on Mars”.
Ceniony na całym świecie wirtuoz fortepianu Lang Lang zrealizował marzenie swojego życia, nagrywając „Wariacje Goldbergowskie”, monumentalne dzieło Johanna Sebastiana Bacha, często nazywane „muzycznym Everestem”. Wydany właśnie przez wytwórnię Deutsche Grammophon album zawiera dwa uzupełniające się ze sobą nagrania w wykonaniu pianisty: pierwsze z nich to rejestracja recitalu na żywo, wykonanego 5 marca tego roku, w Kościele św. Tomasza w Lipsku, gdzie Bach pracował przez prawie 30 lat i gdzie jest pochowany; drugie zostało zrealizowane 15 marca, w Jesus-Christus-Kirche w Berlinie.
Odeszła Ewa Demarczyk. Ileż wspomnień. Była bezwzględnie jedną z największych artystek, z którymi los mnie zetknął. Obdarzała mnie swoją przyjaźnią, pracowałem z nią, mogłem obserwować, jak w czasie koncertów się spalała. Trudno inaczej nazwać magnetyzm płynący ze sceny. To były tajemnicze misteria, w których ona i publiczność płynęli w jakimś wspólnym transie. Chwile nie do zapomnienia.
Pisałem kiedyś: „W teatrze Ewy Demarczyk postacie pojawiają się i nikną, przychodzą by zwierzyć się ze swych udręczeń, najtajniejszych sekretów i pożądań. Artystka stawia ich na scenie, zdając się mówić – rozumiem was i kocham. A do nas zwraca się z prośbą: – wy także ich pokochajcie!”. Kochamy Cię, Ewo. Myślę, że stara maksyma non omnis moriar nabiera teraz nowych znaczeń. Melancholijne pocieszenie: nie wszystko udaje się unicestwić śmierci.
Posłuchajcie! Dla Was „Nieśmiertelniki” Bronisławy Ostrowskiej z muzyką Andrzeja Zaryckiego.
To nowy projekt muzyczny Maxa Richtera, inspirowany Powszechną Deklaracją Praw Człowieka. Do jej odczytania awangardowy kompozytor zaprosił ludzi z całego świata. Ich głosy zostały wplecione w nagranie, budując dźwiękowy pejzaż, przez który płynie muzyka. Projekt „Voices” miał swoją światową premierę w lutym tego roku w Londynie, gdzie na scenie centrum Barbican zagrało na żywo ponad 60 muzyków. Można było usłyszeć 12 kontrabasów, 24 wiolonczele, 6 altówek, 8 skrzypiec i harfę. Towarzyszył im 12-osobowy chór oraz sam Max Richter na instrumentach klawiszowych, skrzypaczka Mari Samuelsen, sopranistka Grace Davidson i dyrygent Robert Ziegler.
Milva i Strehler, Strehler i Milva – nazwiska, które wymuszają gwałtowne serca bicie. W 1986 roku Giorgio Strehler realizuje w Paryżu swoją kolejną „Operę za 3 grosze” Brechta/Weilla i angażuje olśniewającą Milvę jako Jenny, narzeczoną pirata. To jest kreacja genialna. Oczywiście Milva zawdzięcza wszystko wielkiemu reżyserowi i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Bez Strehlera byłaby „tylko” wspaniałą piosenkarką, obdarzoną rewelacyjnym głosem i burzą rudych włosów. Dzięki niemu stała się wyjątkową artystką. Popatrzcie Państwo na jej sztukę gestu, noszenia kostiumu, dykcję, wyrazistość formy… Niebywałe! Fenomenalne
Jak wygląda proces przygotowywania się do roli? Jak buduje się sceniczną kreację? Co sprawia, że publiczność wierzy śpiewakom? Jak ważne w tym wszystkim są kostium i scenografia? Na te i wiele innych pytań odpowiadają artyści Opery Krakowskiej, w ramach cyklu nagrań pod tytułem „Interpretacje”. Przedstawiamy pierwszy odcinek, poświęcony Adamowi Szerszeniowi i jego interpretacji roli Miecznika w operze Stanisława Moniuszki „Straszny dwór”.
Fundacja Świat ma Sens, ul. Żwirki i Wigury 26, 34-600 Limanowa
Redakcja:
Bereś Media sp. z o.o.
E-mail: info@BeresMedia.com
tel.: +48 574 506 810
adres tradycyjny: Bereś Media sp. z o.o., UP Kraków 16, ul. Królewska 45-47, PO BOX 13, 30-041 Kraków
Strony internetowe:
www.miesiecznik.krakow.pl
www.PolskaMaSens.pl
Redaktor naczelny: Witold Bereś, tel. +48 507 282 555
Sekretarz redakcji: Krzysztof Burnetko, tel. +48 571 677 366
Wydawca: Aneta Mastela- Książek, tel. +48 571 677 365
e-mail: redakcja@miesiecznik.krakow.pl