Bez histerii, proszę
Polakami rządzi skłonność dziwna:
telepią się drogą od płota lewego do płota prawego. Jakby narżnięci wysokooktanowym paliwem byli, jakby sami nie wiedzieli czego chcą.
To, że ta zasada rządzi życiem politycznym – wie już każdy. Jakbyśmy nie umieli iść rozsądnym krokiem środkiem drogi, jakbyśmy nakręcali się sami do skrajności, a wszystko po to, żeby móc to później rozpieprzyć i z dumą orzec: – Cały naród, panie dziejku, cały naród… K2 najpierw sobie usypiemy, a potem zdobywamy tylko zimą, bez tlenu i bez ciepłych butów. Miała się komuna w Polsce jak piłkarz Ronaldo u szejków, aż tu nagle w ciągu dwóch tygodni roku 1989 smaki Polakom się tak zmieniły, że uwalili ją do zera. Ale jak uwalili, to nie dalej niż cztery lata później, komunistów do władzy przywrócili niemal tak samo triumfalnie jak ich odrzucili. Aż strach po myśleć, czy aby po całonocnym staniach w kolejkach do urn, żeby w 2023 odrzucić szaleńców, nie pojawi się demokratyczna wola, by ich w lektykach za chwilę ich nie wprowadzić na salony. To dziwaczne polskie nastawienie widoczne jest na każdym kroku. Zwykle najpierw wyciąga się na piedestał kogoś, coś, a potem zapamiętale kopie w to ile sił. Wałęsa to Mesjasz! Poczekajmy i… – Wałęsa to agent! Najpierw bezlitosny kapitalizm był Bwana M’kubwa i świeczki przed nim palono, nagle się okazuje, że fajnie by było, gdyby jednak państwo coś wszystkim rozdawało.
Media samorządowe
To samo tyczy mediów. Że czwarta władza, że gwarancja demokracji. Potem: że media mogą wiele złego. A teraz się okazuje, że nieszczęściem jest istnienie prasy samorządowej. Laureat prestiżowej nagrody medialnej w wolnej Polsce, czyli Dziennikarz Roku Grand Press pan Andrzej Andrysiak z „Gazety Radomszczańskiej” (nie znam), zaapelował: „Kartagina musi zostać zburzona, a media samorządowe muszą zostać zlikwidowane”. A przy okazji dopytywał się, czy nowy prezydent Krakowa zlikwidował już imperium medialne Jacka Majchrowskiego.
Ja to poniekąd rozumiem. „Kraków i Świat” nie jest już tytułem prasowym finansowanym przez samorząd. W tej naszej nowej sytuacji wydawanie prasy dotowanej przez władze jest w oczywisty sposób dla nas szkodliwe, bo zaburza działania rynku. Nawet gdzieś wyrzekłem te słowa, że na drugie mam Kali z „Pustyni i w puszczy”: popierałem media samorządowe, gdy z tego korzystałem, a teraz jestem przeciwko.
Boh ty moj – oddam czasami pół królestwa i rękę (swoją) za dobry bon-mot. A potem się gryzę w język. Nie ma bowiem reguł zero-jedynkowych rządzących tą materią. Istnieje lęk przed obcym kapitałem w mediach, bo mogą one pracować na rzecz obecnych państw (patrz antyniemieckie obsesje prawicy, ale i znane fakty pokazujące uzależnienie wielu mediów europejskich od Rosji). A jak amerykańskie Discovery sprzeda TVN złym ludziom, to…. Za to Polsat był czysto krajowy, ale żeby móc spokojnie działać co jakiś czas przed prawicową władzą rozkosznie kucał.
“Krzysztoforek” zagrożeniem demokracji?
Rozumiem, że panujący od 2016 roku prezydent ponad czterdziestotysięcznego Radomska to krwawy typ: zażera się niezależnymi dziennikarzami i popija krwią niemowląt. I z pewnością walka z nim jest nie zbędna. Tyle tylko, że w takim Krakowie (tu na stadion Wisły mogłaby wejść z bidą całą radomszczańska populacja) media samorządowe od 2016 roku były odtrutką na pisyzację i uniformizację mediów (taki był np. nasz miesięcznik „Kraków”). I to jest największy zysk płynący z mediów samorządowych w miastach, które z definicji są okopami wolnościowego myślenia. A przy okazji – co w tym złego, gdy takie Muzeum Krakowa wydaje darmowego „Krzysztoforka”, miłą gazetkę dla pracowników i gości? To zaburza rynek medialny, naprawdę? Jak wezmę do ręki „Przewoźnika Krakowskiego”, to nie wezmę do ręki „Wyborczej”? Wolne żarty. Że media finansowane z kasy konkretnego właściciela nie będą kąsać jego ręki? Pięknoduchy dziennikarstwa będą się tu obruszać, ale tylko dopóki nie usłyszą od swojego wydawcy, że są wykupione reklamy i ten temat się nie nadaje do omawiania.
Jasne, dziennikarstwo to trudny zawód i trudno w nim zachować profesjonalny kręgosłup. I zapewne są media samorządowe, które szkodzą Polsce i zajmują się wazeliną, ale jakże często tak samo działają wolne media ogólnopolskie. Nie chcę przez to powiedzieć, że świętym prawem samorządu jest posiadanie własnych mediów. Chcę tylko powiedzieć, że ujednolicanie świata mediów pod jeden strychulec to wylewanie dziecka z kąpielą. Bo jeśli jest jakieś ogólne prawo opisujące zależności między mediami a wolnością (a ta wartość interesuje mnie od zawsze najbardziej), to brzmi ono: wielość mediów najlepszym gwarantem wolności.