Nie tylko o Cracovii

Ostatni felieton Jerzego Pilcha
Jerzy Pilch

Ziemia na horyzoncie!

Pamięci Zbyszka Batki

Nie wiem, czy kiedy to czytacie, jest już „po wszystkim”. Czy jest już po nas czy też swobodnie można wyjść z domu i z lekkim sercem własnego dogorywania wypatrywać? Może tak, może nie.

Teraz każdy wariant zdaje się nie do pomyślenia. Czy posłuszne wypełnienie zalecenia kryjącego się pod subtelnym hasztagiem #zostańwdomu przyszło mi z trudem? Raczej nie.

Nie stoję z tymi, co wieszczą moralną odnowę społeczeństwa, ani też z tymi, którzy zapowiadają kompletną zagładę tyle, że wedle bardzo stanowczego klucza. Tak jest, widzę tę zagładę – jest z nami od dawna.

Plusów jest kilka, za to wszystkie mocne. Wczoraj upiekliśmy pszenno-żytni chleb, długo wyrastał w cieple, ale jest. K, której o kreatywność na tym akurat polu przesadnie bym nie podejrzewał, wymyśla coraz to nowe receptury ozdrowieńczych substancji. Czytnik ściąga gazety i książki. I wreszcie aksamitna kanapa koronuje meblowanie domu. Na horyzoncie widzę zarys wyspy pełnej dojrzałych, ożywczych kokosów, których to wodę spijam przynajmniej raz w tygodniu – innymi słowy ekstraklasa wraca z końcem maja. Czego chcieć więcej?

Oczywiście nie stoję z tymi, co wieszczą moralną odnowę społeczeństwa, ani też z tymi, którzy zapowiadają kompletną zagładę, tyle że wedle bardzo stanowczego klucza. Tak jest, widzę tę zagładę – jest z nami od dawna.

Rozpaczliwe reklamy telewizyjne ze wzruszającą muzyką w tle przedstawiają przeciążoną służbę zdrowia w całkowitym rozpadzie, bezradną, acz zwycięską. Polska służba zdrowia mesjaszem służb zdrowia. W grobie leżała i zmartwychwstała dzięki esemesom o treści tej a tej. Szpital, a w zasadzie SOR, jako główne ognisko choroby pozwala przypuszczać, że statystycznie każdy ranny w wypadku samochodowym zostanie też w gratisie zarażony. Sytuacja nie jest zabawna, jeszcze kilkanaście dni temu – pisane w końcu kwietnia – przy jednoczesnym zakazie wchodzenia do lasu, lekarze mogli pracować w wielu miejscach jednocześnie: szpital, przychodnia, prywatna praktyka, wizyty domowe, nie było wydzielonych izb przyjęć. Nawet w zakazanym lesie się dało.

Śmieszą mnie alarmy o dramatycznej sytuacji w szpitalach. Kiedy ona nie była dramatyczna? Albo inaczej – kiedy ona była poprawna? Ludzka? Od trzech miesięcy głośno o tym w telewizji, a gdzie ci eksperci, do kurwy nędzy, byli w zeszłym roku?

O czym my tu mówimy? O konkretach – rzecz jasna. Niemal cały poprzedni rok spędziłem w paru warszawskich szpitalach. Opieka zero? Godziny na SOR-rze? Bardzo proszę. Brak personelu? Proszę? Nie pomogą panie pójść pod prysznic, bo za daleko? Dwa miesiące bez kąpieli? Proszę. Voilà. Spadł pan z łóżka i złamał żebro? Pościel po tygodniu jest naprawdę do wymiany? Niestety, brak łóżka?
Śmieszą mnie alarmy o dramatycznej sytuacji w szpitalach. Kiedy ona nie była dramatyczna? Albo inaczej – kiedy ona była poprawna? Ludzka? Od trzech miesięcy głośno o tym w telewizji, a gdzie ci eksperci, do kurwy nędzy, byli w zeszłym roku? Do szpitala powinno się założyć kombinezon komandosa oraz zabrać cały survivalowy sprzęt. Wolę zostać w domu.

Miesięcznik Kraków, czerwiec 2020 Tekst z miesięcznika „Kraków”, czerwiec 2020.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.