GALERIA KRAKOWA
Świat widziany oczami zwierząt
Piotr Lutyński
Nosi jelenia na torsie, maluje abstrakcyjne obrazy, które łączy ze światem biologicznym, i gra koncerty dla pływających w akwariach ryb. Swoją galerię otworzył w starym autobusie, na dachu którego występuje. Piotr Lutyński jest artystą nietuzinkowym.
Co byście zrobili, widząc idącego z naprzeciwka mężczyznę z przypiętą do torsu głową jelenia? Nie obeszłoby się bez przynajmniej chwilowego zaskoczenia. Gdy zobaczyłam w MOCAK-u właśnie takie zdjęcie Piotra Lutyńskiego, podpisane Second life, nie miałam wątpliwości, że ktoś, kto daje drugie życie martwemu zwierzęciu, jest artystą niebanalnym. – Głowę jelenia kupiłem na pchlim targu, będąc w Stanach Zjednoczonych. Postanowiłem ją ożywić. Zakładałem ją na siebie i spacerowałem ulicami Nowego Jorku. Patrzyłem na świat oczami jelenia, dziwiąc się tej ludzkiej dżungli, w której się znalazłem, gdzie wszyscy za czymś gonią, nie zastanawiając się nad sensem swoich poczynań – wspomina twórca.
Rogi wykorzystuje też w swoich rzeźbach, instalacjach i obiektach. Niedawno na wystawie w Bunkrze Sztuki Lutyński zbudował mieszczańskie salony ze starymi meblami, przetartymi dywanami, nad którymi zawisły jelenie poroża. Z pozoru ciepłe wnętrza zostały zderzone z martwą – w dosłownym znaczeniu – naturą, wywołując w odbiorcach niezbyt przyjemne odczucia. Zresztą symbole biologiczne pojawiają się też w tworzonych przez niego tak zwanych obrazach skrzynkowych, w których znajdują się ziarna zbóż, muszle, ślimaki, nasiona, plastry wosku czy zasuszone owady. – To jest równoległy do naszego świat. Czerpiemy z niego więcej informacji, niż nam się wydaje. Bez niego cywilizacja by upadła – twierdzi artysta, który ów świat biologiczny łączy z abstrakcyjnymi obrazami, dopełniając je w ten sposób i wzmacniając przekaz.
Abstrakcyjne układy geometryczne otaczają też figurę Buddy. Rzeźba ubrana w kolorową czapkę ze słuchawkami na uszach zmusza nas do kontemplacji. – Nie jestem buddystą, ale pociąga mnie wizerunek starego człowieka o uśmiechu dziecka. Towarzyszą mu obrazy przedstawiające koła, które przynależą do wszystkich kultur. Takie okręgi nad naszymi głowami można zobaczyć dzięki zdjęciom wykonanym specjalnymi aparatami. Musieli je widzieć, choć w inny sposób, także ludzie w średniowieczu, skoro na obrazach przedstawiających świętych pojawiły się aureole – dochodzi do wniosku artysta, który od pewnego czasu zafascynowany jest fizyką kwantową.
Do istot żywych wibracje docierają także za sprawą muzyki. Nawet do ryb, którym Lutyński podczas jednej ze swoich akcji w Galerii Foksal w Warszawie puszczał dziesięć specjalnie dla nich skomponowanych utworów. Karpie słuchały dźwięków (i słów Marcina Świetlickiego), pływając w świecących akwariach – obiektach malarskich pomalowanych w kwadraty.
Muzyka odgrywa ogromną rolę w twórczości Piotra Lutyńskiego. Przed laty z Markiem Kozicą założył zespół Rdzeń, w którym grają różni artyści. Projekt KR736EJ to jeżdżąca galeria, pracownia, żywa rzeźba. W środku znajduje się biblioteka i swoista przestrzeń wystawiennicza, z którą artyści objechali Austrię, Niemcy, Czechy, a także sporą część Polski, występując na dachu pojazdu.
– Podczas jednego z koncertów w Strzeszynku dołączył do nas Leszek Możdżer, grając na harmonii. A po Krakowie jeździliśmy z okazji 15. urodzin Świetlików. Ostatnio Rdzeń, w składzie: Piotr Lutyński, Marek Kozica, Ewa Libera, Zbigniew Libera, Adam Rzepecki oraz Fryderyk Lutyński wystąpił na ASP oraz w Bunkrze Sztuki, gdzie wykonaliśmy między innymi utwór Wiosna w bolerku. Można go posłuchać na You Tube. Mamy też zespół Rdzeń2, w którym od 2014 roku, podczas koncertów, pan Ryszard Krynicki czyta swoje wiersze – mówi Piotr Lutyński, dodając, że na razie autobus jest unieruchomiony, bo czeka na przyznanie mu statusu zabytku. – Jak go nie zarejestrują, to trudno, wymyślę coś nowego. W końcu to tylko materia, do której nie ma się co przywiązywać, bo tak jak my, jest na ziemi tylko na chwilę.