Okiem Beresia
Miasta. COVID. Kultura
Prestiżowy portal POLITICO wieszczy kres form miejskich po COVID-zie: pracownicy przenieśli się z biur do domów, a centra miast padną, bo ich klienci nie powrócą.
Ponoć kolejne fale koronawirusa ten trend utrwalą, miasta będą miały mniejsze przychody z podatków, a to wpłynie na jakość usług publicznych i doprowadzi do zmian demograficznych, gospodarczych i kulturowych.
To prawda, ale krótkodystansowa.
Jeśli nie nastąpią inne zapaści, to wystarczy, że za trzy lata Zachód zostanie objęty lekiem i szczepionką, a ludzie ruszą do centrów miast, żeby łapczywie odbić sobie zastój.
Tylko co z nami w najbliższym czasie? I co z nas zostanie po COVID-zie?
* * *
Dziś potrzebujemy bezpieczeństwa, załatania dziur w budżecie i odświeżenia wizerunku miasta jako miejsca atrakcyjnego dla gości. To nie wyklucza niekonwencjonalnych rozwiązań, na przykład w dziedzinie kultury. I wymusza kreślenie odważnych wizji pocovidowych.
Trzeba sobie zadać trzy istotne pytania, tyczące dziś każdego miasta.
Czy jesteśmy gotowi część aktywności w swej domenie oddać innym i chcemy, aby miasto w jakimś sensie ingerowało w naszą wolność? (Wszak, przykładowo, promowanie restauratorów oznaczałoby niewspieranie innych usług i ingerowało w sytuację na tym rynku). Czy zgadzamy się na radykalne oszczędności i czasowe wyrzeczenia? Czy akceptujemy, że przyszłość pocovidowego miasta jest w dużym stopniu wypadkową polityki (to akurat tyczy zwłaszcza Polski)?
Odpowiedzi nie są proste, choć osobiście przychylałbym się do powiedzenia „tak” na każde z tych pytań. I piszę to jako liberał z przekonania. Jestem jednak pewien, że obecna sytuacja zbliżona jest do stanu wyjątkowego, więc wymaga niekonwencjonalnych rozwiązań. Dziś potrzebujemy bezpieczeństwa, pilnego załatania dziur w budżecie i odświeżenia wizerunku miasta jako miejsca atrakcyjnego dla gości.
To nie wyklucza niekonwencjonalnych rozwiązań, na przykład w dziedzinie kultury. I wymusza kreślenie odważnych wizji pocovidowych – trzeba je przygotowywać nie czekając na koniec pandemii.
Musimy być jednak ostrożni, pamiętając, że w polskich realiach jesienią za trzy lata, gdy – wierzę w to! – definitywnie minie pandemia, będziemy mieli podwójne wybory, samorządowe i parlamentarne. A wiadomo, że to idealny czas na wysyp kłamców i populistów – dlatego też nasze myślenie o mieście musi być wyjątkowo rozważne.
* * *
Niestety, większość miast będzie miała pod górkę. Lecz Kraków jest jednym z nielicznych, które mogą ten trend wykorzystać na swoją korzyść. To szansa na radykalne reformy organizacyjne i ofensywne przypomnienie Polakom, że nasze miasto to miejsce, w którym bezpiecznie mogą zanurzyć się w tradycyjnej kulturze.
Jasne, cieszmy się, że w ostatnich latach udało się nam pokazać inną twarz Krakowa, nie tylko tę tradycyjną. Ale może jednak pamiętać, że w najbliższym czasie grozi nam nie overtourism, lecz notourism? I może wrócić należy do mądrej turystyki krajowej i edukacyjno-historycznej? Może taki pakiet opracowany wspólnie z największymi instytucjami (Muzeum Narodowe, Muzeum Historyczne, Wawel, czołowe krakowskie teatry) mógłby być ciekawie przedstawiany w Polsce? I trzeba zrobić wszystko, aby ożywić kontakt z tak zwanym obwarzankiem, czyli podkrakowskimi gminami, i wciągnąć ich mieszkańców do centrum – decydujące będą inwestycje nie tylko w transport, ale i w atrakcyjną, ale lżejszą kulturę.
* * *
Myśląc o tym, co dziś i jutro, nie wolno zapominać, co będzie pojutrze. W tej perspektywie nigdy nie przegra projekt kultura premium i Kraków-nowoczesny. Tyle że należy się na to solidnie przygotowywać. Kiedy kryzys epidemiczny zostanie opanowany i turyści znowu zaduszą centra miast, wtedy my znowu uciekniemy przed kryzysem, oferując miasto smakoszom kultury.
* * *
Dziś, wspólnie z Agencją „Wenecja” zaczynamy cykl pod żartobliwym tytułem „Kraków i inne Wenecje”. Lecz to jak najbardziej poważna inicjatywa. Chcemy pokazać, co w takich perłach miejskich jak Kraków się zmienia, co się dopiero zmieni, a co trzeba zachować.
Pytań nie brakuje.
Czy wyostrzać podziały, czy budować wspólnotę? Czy oddzielać miasta od polityki ogólnopaństwowej, pojmowanej w kategoriach gier partyjnych? Jakie miasta są szczególnie narażone na konsekwencje izolacji społecznej? Jak powinna wyglądać nowa definicja dobrego życia w metropolii? Co to znaczy miasto on-line? Czy tworzyć centra lokalne i jak je finansować?
I jedno z najważniejszych: jak sprawić, żeby mieszkańcy bardziej polubili swoje miasto?