Okiem Beresia
Zagłada na życzenie
Jan Kulczyk żyje, ale się ukrywa (Jarosław Gowin). Samolot pod Smoleńskiem Rosjanie zniszczyli bombą termobaryczną (Antoni Macierewicz). Koronawirus nie istnieje (Aleksandr Łukaszenko). Świrusów wietrzących absurdalne spiski jest mnóstwo. Ale najwięcej jest takich, którzy widzą spisek w globalnym ociepleniu.
Andrzej Duda pisał na Twitterze w 2013: „Jak sobie pomyślę, że płacimy za »globalne ocieplenie « i popatrzę za okno, to mnie trafia szlag”. A w roku 2018 żalił się kabaretowo, że Unia Europejska zakazała nie wiedzieć czemu sprzedaży w sklepach zwykłych żarówek, a nakazuje kupować tylko energooszczędne. Równie niezwykle popisywała się Anna Zalewska: „Tak naprawdę globalnego ocieplenia nie ma, ponieważ na Arktyce powinien lód topnieć, a przybywa. Dlaczego mówią nam inaczej? Bo to kosmiczna kasa, ekolodzy takie pieniądze zarabiają na tym ociepleniu!”. Boże, i ona zarządzała nauczaniem…
Bieżąca polityka, chaos państwowy, prawny i społeczny zakrywa nam tę perspektywę, nad którą wszyscy powinniśmy się pochylić. Perspektywę, wedle której wnuki obecnych pokoleń będą zdychać z braku wody i żywności.
Choć jest powód, by czepiać się polityków, którzy rządzą i wyznaczają kierunki, to przecież każdy z nas zna jakiegoś leciwego wujcia Franka, który ze swadą peroruje, że za jego czasów lato było gorętsze i nikt nie pieprzył o globalnym ociepleniu.
Tak to już jest, gdy nie umie się odróżniać klimatu od pogody…
Niestety – mamy pecha. Bieżąca polityka, chaos państwowy, prawny i społeczny zakrywa nam tę perspektywę, nad którą wszyscy powinniśmy się pochylić. Perspektywę, wedle której wnuki obecnych pokoleń będą zdychać z braku wody i żywności.
Gdzieś w szczycie pandemii i koronawirusowej paniki mignęła wiadomość, że w kwietniu zanotowano rekordowo niski poziom Wisły w Warszawie – 47 centymetrów! I jeszcze dobiegł mnie komentarz: „Hydrolodzy alarmują, że poziom rzeki opada regularnie z każdym dniem i tak będzie w kolejnych tygodniach. Prognozy nie są optymistyczne”.
Zawisło pytanie: co będzie latem?
Ale zaraz pochłonęły nas spory na temat czwartego podpunktu porozumienia trzeciorzędnych polityków…
* * *
Jest taki mało znany w Polsce, a nader ciekawy, czeski powieściopisarz Martin Vopěnka. Polecam, dostępne po polsku, Piąty wymiar i Podróżowanie z Beniaminem, niebanalne spojrzenie na losy ludzkości i jednego człowieka. Ale jego ostatnia książka, tylko na razie (mam nadzieję) nieprzetłumaczona na polski, to postapokaliptyczna opowieść Můj bratr mesiáš z roku 2017.
Nie chcę się tu zachwycać nad jej stylem, narracją itp., bo mój czeski to raczej polski, ale treść, treść jest cholernie na czasie. Oto jest rok 2096 i już wiele, wiele lat trwa susza na całym świecie. I tylko stare księgi przypominają, jak to sto lat temu rok za rokiem schła planeta, a ludzie nie chcieli tego widzieć. Teraz, w czasach akcji książki, koryto Wełtawy jest suche jak pieprz, ale pojawia się naukowy projekt odwrócenia części promieni słonecznych w stratosferze – i to budzi nadzieje. Czy pojawi się nam nowy Mesjasz? Nie będę zdradzał zakończenia opowieści, bo, jak to u Vopěnki, przygodowa narracja jest przykryciem dla treści bardziej filozoficznych. Ale coś innego jest ważne – jak łatwo doprowadziliśmy sami do swej zagłady.
Dlatego w tym numerze „Krakowa” zastanawiamy nad naszym stosunkiem do przyrody. Wszak – gdy piszę te słowa, pandemia i jej przebieg nie do końca są rozpoznane – za jedną z ważnych hipotez opisujących jej przyczyny uważane jest nasze lekceważenie środowiska.
Dlatego Sylwia Pyzik opisuje, co się dzieje wokół ruchu eco-waste, a co powinno się sprowadzać do jednego zdania: „Zacznij myśleć o tym, co wyrzucasz i jak tego uniknąć”.
Michał Jasieński zaś przejrzyście formułuje siedem naszych grzechów głównych popełnianych wobec przyrody: Pycha, bo czujemy się lepsi. Chciwość, bo taniej podpalać stosy z toksycznymi odpadami. Lenistwo, bo przez nie wypalamy łąki i nie segregujemy śmieci. Nieczystość, bo śmiecimy wokół siebie na wyścigi. Łakomstwo, bo żremy bez miary, nie chcąc wiedzieć, że wyprodukowanie kilograma wołowiny wymaga 16 000 litrów wody. Zazdrość – bogatym komfortu i bogactwa, a sobie nawzajem wszystkiego innego. Gniew, bo budzą w nas niechęć ci, co chcą przywołać nas do opamiętania. „Zostaje po tym oniemiała ze zgrozy pustka. Zaiste boże dzieło… A pandemia jest za nie karą”.
Tak. Sami fundujemy sobie zagładę.