POLECANE KSIĄŻKI

Thomas BernhardMróz

Czytelnik, Warszawa 2020

Anty-Heimatroman

Twórczość Thomasa Bernharda znana jest nie od dziś polskim czytelnikom i teatromanom. Szczęśliwie w Krakowie od dwóch dekad z afisza Starego Teatru nie schodzi uwielbione przez publiczność Rodzeństwo w reżyserii Krystiana Lupy, który to jak nikt inny przyczynił się do popularności Austriaka w Polsce dzięki słynnym adaptacjom Wymazywania, Kalkwerk, Emmanuela Kanta, Wycinki.

Wydawnictwo Czytelnik od zeszłego roku wydało trzy tomy wznowień dzieł zebranych Bernharda, zapowiada też reedycję jego utworów dramatycznych. A pod koniec zimy do księgarń zawitał Mróz, młodzieńcza powieść autora, prawie niedostępna od czasu tłumaczenia z roku 1979. Wyglądało to nieco jak żart z popularnego autora kryminałów lub nawiązanie do wiosennych przymrozków, lecz jak miało się okazać, rzeczywistość za oknem stała się nagle bardzo bliska tej z kart powieści. Poddani społecznej izolacji, zamknięci i wyciszeni, staliśmy się podobni do głównego bohatera – malarza Straucha, muzyka uciekającego z Wiednia do chaty pośród malowniczych gór, porzucającego przeszłą karierę, twórczość i kontakty towarzyskie. W debiutanckiej powieści pojawia się większość zajmujących i potem Bernharda motywów: świat artystów, opresja społecznego porządku, izolacja, obłęd, szukanie sensu w twórczości i nauce. Wszystkie te tematy rozwinie później, portretując wielkich myślicieli, środowisko artystyczne Austrii, analizując cienką granicę między geniuszem a szaleństwem.

Narratorem Mrozu uczynił studenta medycyny wysłanego w tajemnicy przez brata bohatera (Straucha – lekarza). Ma czynić obserwacje i raportować o stanie zdrowia malarza. Relacje studenta poznajemy w formie notatek z dziennika, który staje się zapisem postępującej fascynacji uciekinierem-szaleńcem. Racjonalny, kierujący się porządkiem nauki, powoli przechodzi na jego stronę. W końcu kapituluje, nie widząc możliwości uzdrowienia Straucha, a wręcz zaczyna patrzeć na świat kategoriami protagonisty.

Bernhard, gdy wysyła swych bohaterów na prowincję, bynajmniej nie pozwala im tam odetchnąć. Nie znajdują na niej ani poczciwości prostych ludzi, ani uroków przyrody. Żadnych sielskich alpejskich wiosek z Dźwięków muzyki. Same cieniste doliny atakowane śnieżycą, markotni autochtoni oraz upiory wojny i bieda, które nie chcą opuścić okolicy. Co po latach odkrywa przed nami Mróz? Być może przypomina gombrowiczowską tezę, że od człowieka uciec można tylko w ramiona innego człowieka, zaś od siebie już uciec nie sposób. Harmonia (jak prowincja) to nie miejsce, ale stan umysłu. Jest w nas albo nie ma jej wcale.

Jakub Wydrzyński

Miesięcznik Kraków, czerwiec 2020 Tekst z miesięcznika „Kraków”, czerwiec 2020.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.