REKOMENDACJE KULTURALNE
Krzysztof Burnetko „I na sam koniec horroru / miejmy nadzieję obudzimy się…”
Po siedmiu latach przerwy, a na dodatek w słabo rokującym (nasuwa się słowo „martwym”, ale brzmiałoby ono niesmacznie) czasie panowania Covid-19, zespół Świetliki ogłosił kolejną płytę.
Już ta decyzje może zaskakiwać. Intrygujący jest też jej tytuł (na wszelki wypadek wydawnictwo zaopatrzono też we wkładkę w formie pocztówki z grzeczną jego wersją Zbudź mnie, zanim mnie pocałujesz). Kwestię pierwszą (terminu wydania) Marcin Świetlicki wyjaśnia częstym wśród artystów tłumaczeniem, że nigdzie nie jest powiedziane, że płyty trzeba wydawać co roku, przeciwnie – należy to robić jedynie wtedy, gdy nadejdzie stosowny moment. Co do kwestii drugiej po egzegezę tytułu poleca zwrócić się do jego pomysłodawcy Grzegorza Dycha.
Muzycznie, jak zawsze u Świetlików, nie ma nawału dźwięków, nastroje ponure mieszają się z prześmiewczymi parodiami. Czasem jest – jak pisują krytycy – psychodelicznie, czasem leniwie, czasem transowo (jest nawet elektronika). Słychać oczywiście stare fascynację śpiewaka i grajków – a to The Stooges i Iggy Popem, a to choćby Morphiną. Ale nie ma mowy o monotonii kojarzonej z tą ostatnią – owszem, bywa, że muzyka snuje się oszczędnie, ale jest przecież chociażby ekspresja (tak, tak!) wokalisty oraz zacna altówka Zuzanny Iwańskiej i klawisze Michała Wandzilaka.
W napiętym emocjami – zarówno tymi egzystencjalnymi, jak politycznymi – czasie teksty Świetlickiego wybrzmiewają szczególnie. Taka Śmiertelna piosenka: „A to moja śmiertelna piosenka / To rodzaj żywiołowej stypy / na którą się trafiło przypadkiem / To jest przedśmiertny dansing / To jest przedśmiertny taniec”. A równocześnie jakże aktualne Nie otwieraj nikomu: „Namolny świat tutaj dzwoni / chce koniecznie coś ci sprzedać / powiedzieć coś zatrutego / chce czegoś zabronić / jakąś ulotkę wcisnąć / i pogrzebać w twoim śmietniku / i pogrzebać ciebie / nikomu nie otwieraj”.
Płytę zamyka zaś Lepsza wersja z taką oto wizją: „I na sam koniec horroru / miejmy nadzieję obudzimy się pod wodą / jeden zdecydowany ruch ramion, silne odbicie od zimnego dna nogami / powietrze słońce / wynurzymy się blisko bardzo blisko…”.
„Nie otwieraj nikomu, nikomu nie otwieraj, bo ten, który dzwoni, to na pewno nie Jezus”.
Co ważne – nie jest już ponoć tak, że w Świetlikach wokalista śpiewa (a raczej mówi, recytuje, syczy i szumi) wiersze poety Marcina Świetlickiego. Teraz wokalista Świetlików śpiewa teksty pisane przez Marcina Świetlickiego specjalnie dla zespołu. (Skądinąd o swojej hierarchii sztuk Marcin Świetlicki opowiada szerzej w rozmowie ogłoszonej w tym numerze „Krakowa”). Dlatego wielbiciele i wielbicielki talentu poetyckiego Marcina Świetlickiego, którzy z racji rozmaitych ortodoksji czy zahamowani wzbraniali się uparcie przed słuchaniem Świetlików, już bez żadnego „ale” muszą zacząć to robić.
Świetliki, Wake me up before you fuck me *, Karrot Komendo, 2020.