Smocze jajo
Billy spod Babiej Góry
O takich jak on mówi się, że to giganci hollywoodzkiego kina. O nim samym mówi się jeszcze i coś więcej. Są głosy, że to najpotężniejszy reżyser filmowy wszechczasów. O tym, że urodził się w Suchej Beskidzkiej, świat dowiedział się z „Przekroju”.
Billy Wilder. W rzeczywistości miał na imię Samuel. Ale matka, urzeczona modną wtedy postacią Buffalo Billa, od początku wołała na niego Billy. I tak już zostało. Twórca takich obrazów jak Bulwar zachodzącego słońca, Pół żartem, pół serio, Garsoniera, Fedora i dziesiątek innych niezapomnianych dzieł. Oskarowy rekordzista (sześć statuetek), kolekcjoner rozlicznych nagród i nominacji. Przyjaciel Alberta Einsteina, Tomasza Manna, Bertolda Brechta, Ericha Marii Remarque’a.
Jego dziadkowie początkowo zamieszkiwali w Wiedniu. Znad Dunaju przenieśli się na brzegi Dunajca, do Nowego Targu. Tu prowadzili interes hotelowy, w którym raczyli gości wiedeńskim apfelstrudlem – smacznym wypiekiem z jabłkami, taką szarlotką. W tym czasie karierę zaczęła robić niedaleka Sucha (wtedy jeszcze nie Beskidzka).
W Wiedniu chodził do gimnazjum, studiował prawo, parał się dziennikarką. Wszyscy zawsze mieli go za wiedeńczyka. Dopiero na lamach „Przekroju” Billy Wilder wyznał światu, że urodził się w Suchej.
W roku 1878, z okazji 600-lecia monarchii habsburskiej, przystąpiono do budowy biegnącej po północnej stronie Karpat tak zwanej kolei Transwersalnej. Była to 750-kilometrowa magistrala biegnąca od położonej przy zachodniej granicy monarchii Czadcy, przez Żywiec – Suchą – Chabówkę – Nowy Sącz – Jasło – Krosno – Sanok – Zagórz – Stryj – Stanisławów – aż do leżącego na granicy rosyjskiej Husiatyna. Kiedy do Suchej doprowadzono tory z Krakowa (1883), miejscowość stała się ważnym węzłem kolejowym. Rodzice przyszłego reżysera (matka z Nowego Targu, ojciec z Krakowa) przenieśli się wtedy znad Dunajca nad Skawę i w tej położonej na północ od Babiej Góry miejscowości prowadzili dworcową restaurację. Karmili podróżnych smakami wiedeńskiej kuchni – w tym oczywiście apfelstrudlem. Tu w roku 1906 przyszedł na świat późniejszy król Hollywood.
W roku 1911 familia opuściła Galicję i przeniosła się do Wiednia. W stolicy cesarstwa Billy ukończył gimnazjum, studiował prawo, parał się dziennikarką. Jako młodzieniec odwiedzał dziadków w Nowym Targu, bywał w Zakopanem, zaglądał do Krakowa. Cały czas czuł się wiedeńczykiem. Nigdy nie przeczył, kiedy przypisywano mu pochodzenie z tego właśnie miasta.
I dopiero Zbyszek Rogowski, dziennikarz „Przekroju”, wydobył od niego słynne publiczne wyznanie, że urodził się w Suchej. W latach 80. i 90. minionego wieku absolutnie ekskluzywnym towarem „Przekroju” były wywiady Rogowskiego z megagwiazdami zza oceanu. Gregory Peck, Kirk Douglas, Marlon Brando, Jack Nicholson, Dustin Hoffman, Pola Negri, Meryl Streep i dziesiątki innych. Podobno Zbysiu wkradał się w łaski fryzjerów poszczególnych postaci i podczas strzyżenia, golenia, ondulowania przeprowadzał swoje słynne rozmowy. Z Billy Wilderem kilkakrotnie spotykał się w jego prywatnych apartamentach. Wtedy odkrył przed światem, że mistrz ma galicyjskie korzenie.
Kiedy wywiad znalazł się na łamach, Rogowski podjął zabiegi, aby którejś z suskich ulic nadać imię Wildera. Nazwano tak krótkie, niezamieszkałe, kilkunastometrowe podejście do budynku dworcowego. O wiele za mało jak na światowego giganta. „Przekrój” zaczął wtedy namolnie namawiać Suchą, aby zaczęła robić interes na sławie swojego ziomka, aby wpisać jego nazwisko w strategię kształtowania obrazu miasta. Aby postać wybitnego twórcy pomagała budować markę i rozpoznawalność tej niewielkiej podbeskidzkiej miejscowości. Aby i apfelstrudel stał się słodką wizytówką tego miejsca. Te podchody nie dały żadnego, ale to żadnego rezultatu. Z ust najbardziej prominentnego z dostojników usłyszałem: „Przecież to był Żyd”. I dopiero interwencje samego Jahwe z najwyższych wysokości sprawiły, że sprawy potoczyły się we właściwą stronę. Zmieniły się czasy, zmienili ludzie. Na płycie rynku położono (w roku 2011) upamiętniającą reżysera tablicę, przy głównej arterii (Mickiewicza 27) działa od marca tego roku Centrum Kultury i Filmu im. Billy Wildera. Podobno zamiaruje się nawet postawić ziomkowi pomnik. Tylko po apfelstrudel wciąż jeździć jeszcze trzeba do Wiednia…