Artystyczny wirus. Szlakiem krakowskiej sztuki miejskiej
Katarzyna Domagała

W polskich miastach trwa moda na murale. Wychodzą spod ręki uznanych artystów, przyciągają uwagę mieszkańców i turystów, estetyzują przestrzeń, promują instytucje, edukują. W samym Krakowie jest ich ponad setka i wciąż przybywa nowych. Obok zaś na własnych zasadach rozwija się równie ciekawa oddolna sztuka uliczna: graffiti, szablony, wlepy, plakaty.

Mural Justyny Posiecz-Polkowskiej na wschodniej ścianie Galerii Krakowskiej (Mall Wall Art 2013), fot. Mateusz Łysik

Mural Justyny Posiecz-Polkowskiej na wschodniej ścianie Galerii Krakowskiej (Mall Wall Art 2013), fot. Mateusz Łysik

W przeciwieństwie do pojęcia street art, które wyrosło z graffiti – rozumianego jako artystyczne działanie podejmowane oddolnie i nielegalnie, mające kontestować rzeczywistość – murale powstają jako efekt legalnej, twórczej kooperacji między artystą a instytucjami miejskimi, organizacjami ze sfery sztuki i kultury, deweloperami czy agencjami marketingowymi. Murale estetyzują przestrzeń, wywołują zaciekawienie przechodniów – w tym, co istotne, turystów. Niektóre edukują i popularyzują ważne dla miasta zjawiska oraz postacie. Te krakowskie powstały głównie podczas takich festiwali i projektów artystycznych jak ArtBoom Festiwal, Mall Wall Art czy 101 Murali dla Krakowa. Krótko mówiąc: jest co w Krakowie oglądać, jeśli chodzi o sztukę w przestrzeni miejskiej. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać.

Ukryte perełki w centrum

Zacznijmy od centrum. Z prostego powodu: tam znajdują się jedne z najciekawszych i najlepszych murali w Krakowie. Startujemy z Dworca PKP, konkretnie z peronów stacji Kraków Główny, aby w całej okazałości zobaczyć mural Exit Kamila Kuzki. To malarz-rysownik, wykładowca akademicki i twórca, kiedyś związany z nowojorskim nurtem graffiti. Swego czasu opowiadał mi, że kiedy pierwszy raz zobaczył ścianę przy Bosackiej 18, wjeżdżając pociągiem na dworzec, postanowił, że właśnie tam zrobi swój pierwszy krakowski mural. To było zauroczenie ścianą – ponoć rzecz zupełnie naturalna u artystów tworzących w przestrzeni miejskiej. Po otrzymaniu zgody miasta powstało malowidło utrzymane w konwencjonalnej, niewyróżniającej się kolorystyce – dominują biel i błękit. Trójwymiarowe schody prowadzą w górę, w zamgloną przestrzeń, donikąd. Po nich wchodzi męska postać w czapce, lecz bez głowy – charakterystyczny motyw w twórczości Kuzki. Exit idealnie wpisuje się w chłodny, industrialny charakter okolic Dworca Głównego. Intencjonalna lapidarność tego muralu ma jednak głębszy sens – budzi refleksje egzystencjalne, filozoficzne; zmusza odbiorcę do zatrzymania się i refleksji

Z peronów stacji Kraków Główny w równie pełnej okazałości można podziwiać także monumentalne dzieło Justyny Posiecz-Polkowskiej na wschodniej ścianie Galerii Krakowskiej, bo liczące 1,4 tys. m2 powierzchni. Wystarczy obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Artystce udało się stworzyć imitację słojów drewna z płaskorzeźb Jana Szczepkowskiego, do których praca ewidentnie nawiązuje. Projekt zwyciężył w konkursie Mall Wall Art zorganizowanym przez Galerię Krakowską i Miasto Kraków w 2013 roku. To jedna z najambitniejszych realizacji wśród malarstwa wielkoformatowego w Krakowie, bliska tym, jakie powstają na Zachodzie.

A skoro znajdujemy się przy Galerii Krakowskiej… Profesor Jerzy Jarzębski twierdzi, że Stanisław Lem marzył, aby pogrzebać w starej spróchniałej szafie albo w jednym z krakowskich mieszkań, a później szczegółowo opisać to doświadczenie w jednej ze swoich powieści. Co mógłby tam znaleźć? Wariacje na ten temat stworzył, a później przeniósł na północną fasadę Galerii Krakowskiej Marcin Czaja. To intrygujące malowidło – i niełatwe w wykonaniu ze względu na liczne krzywizny i otwory w ścianie budynku – pełne jest enigmatycznych elementów i dziwacznych stworów wyjętych wprost z Cyberiady czy Bajek robotów. Fantazyjne kształty i jaskrawe kolory sprawiają, że mural rozbudza wyobraźnię na długo.

Okolice Dworca PKP, a konkretnie alejki prowadzące do podziemnego przejścia na perony, niedaleko wjazdu na parking dworca autobusowego, to również trafiona propozycja dla miłośników graffiti. Można tam znaleźć wręcz wysyp ciekawych i różnorodnych tagów, miejscami przeplatanych formami klasycznego street artu: wlepkami, szablonami, mozaikami.

Gdzie instytucjonalizm spotyka się z oddolnością

Opuśćmy centrum i zmierzajmy na Kazimierz, dzielnicę zawsze kojarzoną z artystami. To tam, jeśli chodzi o sztukę w przestrzeni publicznej, najwięcej jest przykładów przeplatania się instytucjonalizmu z oddolnością i legalności z nielegalnością. – Street art, rozumiany jako działania artystyczne podejmowane oddolnie, stanowi wyraźną mniejszość w przestrzeni publicznej Krakowa, ale z pewnością nie należy przyjmować, że nic się w tej kwestii nie dzieje. Wystarczy pospacerować na Kazimierzu czy w Podgórzu, aby zobaczyć małe formy street artu – mówi Artur Wabik, artysta sztuk wizualnych, kurator, badacz popkultury.

Słowa „street” i „Kazimierz” natrętnie wywołują z pamięci fragment beztroskiego śpiewu bohatera Deszczowej piosenki „I’m happy again”, który tańczył w strugach deszczu w miejskim anturażu. Ta postać jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych szablonów w całym Krakowie. Artysta skrywający się pod pseudonimem Trololo odbił ją na rogu Bożego Ciała w 2014 roku, sprawiając przechodniom oraz obserwującym jego profil na Facebooku mnóstwo frajdy. Szczególnie turyści namiętnie cykali sobie zdjęcia z bohaterem Deszczowej piosenki tańczącym z rynną. Podobnie zresztą było z poprzednią pracą tego twórcy – Śpiewakiem Trololo, który niezmiennie koncertuje przy Szpitalnej.

Gdzie instytucjonalizm spotyka się z oddolnością, Kazimierz, street art, Trololo, Deszczowa Piosenka

Gdzie instytucjonalizm spotyka się z oddolnością, Kazimierz, street art, Trololo, Deszczowa Piosenka, fot. Mateusz Łysik

– Każdy z szablonów, które zrobiłem, miał inny cel, ale najczęściej chodziło to, żeby podzielić się ze światem pewnym skojarzeniem, refleksją albo osobistym przeżyciem, a w efekcie sprowokować odbiorcę do myślenia. Robiąc szablon w konkretnym miejscu, chciałem zmienić jego atmosferę, a może i nadać mu nowe znaczenie? Kiedyś para zakochanych poprosiła mnie, abym zrobił im zdjęcie z Deszczową piosenką. Nie mieli pojęcia, że jestem jej autorem – mówił mi Trololo w 2018 roku. Wtedy też niespodziewanie zniknął z sieci i krakowskich ulic. Zresztą, niedługo po tym, jak jego słynny As Superbohater ze skrzyżowania Miodowej i Jakuba (nieopodal sklepu monopolowego), wykrzykujący „Alkohol! Największa trucizna”, został pokryty białym regipsem w czarne ciapki. Tak działa nieugięte prawo ściany, z którym grafficiarze i street artowcy nie dyskutują.

Muralowy wirus zadomowił się w Krakowie na dobre i nic nie wskazuje na to, aby miał słabnąć. Jednak – w przeciwieństwie do innych wirusów – na tym miasto i mieszkańcy zyskują.

Brakuje znaków Trololo w Krakowie, ale zdaje się, że pojawił się twórca aspirujący na jego następcę – LeRaton (z franc. szop), również odbijający szablony. W 2020 roku na Kazimierzu i bulwarach zaczęły pojawiać się uzbrojone w broń wojskową szopy, a to biały, a to fioletowy. Powoli opanowują resztę miasta. Na początku wakacji media rozpisywały się o pracy na Mostowej, która była ewidentnym zapożyczeniem od Dziewczynki z balonikiem Banksy’ego. Tylko zamiast dziewczynki, za odlatującym balonem nostalgicznie spoglądał Jarosław Kaczyński. Pracę zamalowano po kilku dniach.

Ostatnio w mieście przybyło też szablonów i wlepek o tematyce pandemicznej. Są wśród nich tajemnicze postacie w maskach gazowych, skaterzy w chustach, pielęgniarki w maseczkach chirurgicznych, no i – obowiązkowo – hasła: „Stay at home”, „Damy radę”, „Jeszcze wrócą piękne dni”.

A my wróćmy na legalną stronę barykady i prześledźmy murale na Kazimierzu. Większość z nich symboliką i estetyką nawiązuje do żydowskiej tożsamości dzielnicy, przełamując tym samym jej skomercjalizowany charakter. Proponuję skupić się dwóch malowidłach wykonanych podczas 23. i 24. edycji Festiwalu Kultury Żydowskiej przez artystów z Izraela. Judah autorstwa Pila Peleda zajmuje prawie całą ścianę starej kamienicy przy Wawrzyńca 14 (obecnie trudno zobaczyć go w całości, ponieważ dolną część zasłaniają food trucki). Przedstawia żydowskiego chłopca o smutnym spojrzeniu w ogromnej czapce przypominającej głowę Lwa Judy – symbol Izraela. Pil Peled tak opisywał swoją inspirację: „Dziecko to mały, przerażony naród. W połączeniu z lwem – symbolem siły – przypomina wieczną walkę Żydów. Mural odkrywa również dziecko w każdym z nas. Uświadamia potrzebę walki z własnymi lękami. Juda symbolizuje siłę i prawość” (www. jewishfestival.pl).

Kolejny ważny dla Kazimierza mural wykonała przy placu Bawół (obecnie znajduje się tam parking) ekipa Broken Fingaz, co ciekawe: znana z odważnych i kolorowych popkulturowych projektów. Ten był ich pierwszą pracą biało-czarną. Tworzą ją żydowskie symbole, kobiece postacie, rabinowie, a także odwołania do głównego inspiratora dzieła: Maurycego Liliena, absolwenta krakowskiej ASP, jednego z pionierów stylu nouveau.

Enigmatyczne Podgórze i zabłocka mieszanka

Z Kazimierza przejdźmy spacerem do Podgórza, od razu na ulicę Józefińską 24, gdzie na ścianie jednej z największych podgórskich kamienic znajduje się głośna praca włoskiego artysty Blu Never Follow (znana również jako Ding Dong Dumb). Powstała w 2011 roku w ramach Artboom Festiwal. Mimo lapidarności barw, typowej dla estetyki Blu, rzadko pozostaje niezauważona przez turystów. Zarówno murale, jak i inne prace autorstwa włoskiego artysty cieszą się ogromną popularnością na całym świecie. Tłum bezosobowych, bezbarwnych postaci bezrefleksyjnie wsłuchuje się w głos zwracający się do nich z megafonu w kształcie dzwonu z wygrawerowanym herbem Watykanu. Na głowie jednej z nich widnieje napis „Never Follow”. Odbiorca ma wrażenie, jakby obserwował wiernych podczas kazania, a może i sam w nim uczestniczył?

Enigmatyczne Podgórze i zabłocka mieszanka, Podgórze: Blu, Never Follow

Enigmatyczne Podgórze i zabłocka mieszanka, Podgórze: Blu, Never Follow, fot. Mateusz Łysik

Potem zaś proponuję skierować się na modne w ostatnich latach Zabłocie. Przy ulicy Ślusarskiej, w anarchistycznym skwerku znanym wtajemniczonym, odnajdziemy mieszankę street artu, wielobarwnych tagów grafficiarskich i murali. Swego czasu chętnie tworzył tam Pieksa, artysta lubujący się w postaciach znanych z popkultury, szczególnie z amerykańskiego showbiznesu, kreskówek i seriali. Pracą Pieksy, o której zamalowaniu głośno było w mediach, była podobizna Joaquina Phoenixa w roli Jokera – właśnie z zabłockiego skweru.

Poprzemysłowa przestrzeń znalazła również miejsce na ważny mural o tematyce historycznej. Liberator, którego projekt przygotowali Dagmara Matuszak i Artur Wabik, pokrywa ścianę budynku przy ulicy Dąbrowskiego 14. Upamiętnia zestrzelenie amerykańskiego samolotu lecącego na pomoc powstańcom warszawskim.

Murale opanowały rondo Mogilskie

Malowideł ściennych przybywa w horrendalnym tempie na rondzie Mogilskim. Szczególnie odkąd siedem lat temu wzięli je pod opiekę fundacja Świadoma Przestrzeń i organizatorzy przedsięwzięcia 101 Murali dla Krakowa.

– Głównym celem projektu jest popularyzacja sztuki w przestrzeni publicznej, rewitalizacja zniszczonych i zaniedbanych przestrzeni, a także nadanie im estetycznego wyglądu – mówi Marcin Nawrocki, współpomysłodawca projektu.

Murale opanowały rondo Mogilskie, Rondo Mogilskie, Mikołaj Rejs, Carmen, fot. Mateusz Łysik

Murale opanowały rondo Mogilskie, Rondo Mogilskie, Mikołaj Rejs, Carmen, fot. Mateusz Łysik

I tak dzięki akcji 101 murali dla Krakowa w 2016 roku uznany hiszpański artysta DULK namalował surrealistyczny wielobarwny mural inspirowany legendą o smoku wawelskim. W ubiegłym zaś roku powstała równie intrygująca, utrzymana w klimacie fantasy i mitów słowiańskich, praca Mikołaja Rejsa Carmen nawiązująca do słynnej opery. Kobiecy duch przelatujący nad miastem przyciąga wzrok pięknem, enigmatycznością i baśniowością. Wskazuje na namalowany obok zapis nutowy trzech pierwszych taktów opery. I co najciekawsze: można ich posłuchać. Wystarczy zeskanować informację z kodem QR znajdującą się na przystanku.

Ostatnio w mieście przybyło szablonów i wlepek o tematyce pandemicznej. Są wśród nich tajemnicze postacie w maskach gazowych, skaterzy w chustach, pielęgniarki w maseczkach chirurgicznych, no i – obowiązkowo – hasła: „Stay at home”, „Damy radę”, „Jeszcze wrócą piękne dni”.

Wielość szczegółów i barw, motywy baśniowe oraz konteksty starosłowiańskie to cechy rozpoznawcze twórczości Rejsa. Inne jego prace zobaczymy między innymi w Teatrze im. Juliusza Słowackiego, na murach Thesaurus Cracoviensis (oddziału Muzeum Historycznego Miasta Krakowa) czy Małopolskiego Instytutu Kultury.

Na rondzie Mogilskim warto też zwrócić uwagę na jeden z najmłodszych krakowskich murali i jednocześnie oryginalny w formie Wild City. W wakacje dzikie zwierzęta opanowały filary na rondzie, wciągając przechodniów do świata lasu i dżungli.

Ornitologia i Wyspiański na krakowskich osiedlach

Skoro mowa o naturze, to podążmy szlakiem ornitologicznych murali Wojciecha Rokosza, powstałych we współpracy artysty i spółdzielni osiedla Na Kozłówce. Od 2018 roku artysta maluje na ścianach bloków różne gatunki ptaków, uwzględniając ich naturalne kolory i upierzenie, przez co odnosimy wrażenie, jakby ogromny żywy ptak spoglądał na nas ze ściany.

– Planowałem malować gatunki ptaków tylko z doliny Drwinki, dzikiego parku leżącego w granicach osiedla, ale gdy projekt zaczął się rozrastać, zaproponowałem mniej znane gatunki ptaków z całej Polski, dzięki czemu murale mogą pełnić funkcję edukacyjną – tłumaczy artysta.

Na osiedle sprowadziły się już dzięcioł zielony, żołna, kraska, zięba, zniczka, kaczka mandarynka i zimorodek. W sumie ptaków jest 13, a w planach kolejne!

Ornitologia na krakowskich osiedlach Osiedle Na Kozłówce, Wojciech Rokosz, jeden z murali ornitologicznych, fot. Mateusz Łysik

Ornitologia na krakowskich osiedlach, os. Na Kozłówce, Wojciech Rokosz, jeden z murali ornitologicznych, fot. Mateusz Łysik

W Krakowie murale powstają na użytek lokalnych projektów, bez odgórnego programu – co można uznać za ich zaletę, bo dzięki temu rośnie ich różnorodność.

W romans w muralami weszły również inne krakowskie osiedla, choćby Kurdwanów. Przy Storczykowej 4, blisko pętli tramwajowej, zobaczymy kolejną zapraszającą do refleksji ścianę Kamila Kuzki. Jej projekt wykonał ze studentami UJ podczas szóstej edycji Festiwalu Polikultura. Mural tworzą elementy klasyczne: postać kobiety i mężczyzny, jakby wyjęci ze starożytnej Grecji, prawdopodobnie kochankowie, oraz abstrakcyjne kształty w tle: geometryczne figury w różnych kolorach. Wnikliwi obserwatorzy odnajdą w nim nawiązanie do twórczości i myśli Wyspiańskiego, który jest jedną z głównych inspiracji artysty. W krakowskiej przestrzeni miejskiej zobaczymy jeszcze kilka malowideł Kamila Kuzki. Jedna z jego głośnych i bardzo dobrze widocznych prac – z rogu Grzegórzeckiej i Chodkiewicza – to Hermes prowadzący do Hadesu z końca 2018 roku. W wakacje natomiast zmalował w mieście kolejny mural będący częścią ekologicznej kampanii informacyjno-edukacyjnej #EKOrEWOLUCJA.

* * *

Artystyczny wirus zadomowił się w Krakowie na dobre i nic nie wskazuje na to, aby miał słabnąć. Jednak – w przeciwieństwie do innych wirusów – na tym miasto i mieszkańcy zyskują. – W Krakowie mamy kilka przykładów prac, które wpisują się w kontekst miejsca, w jakim powstały, co ma pozytywny wpływ na promocję miasta. Jest co oglądać, ale pamiętajmy, że murale – podobnie jak street art oddolny – lubią znikać. To naturalna kolej rzeczy – budynki są ocieplane, malowane, a parcele między nimi zabudowywane. Pojawiają się jednak następne malowidła, bo raz ruszona machina murali nie da się łatwo zatrzymać – mówi Artur Wabik.

Z kolei Jacek Szlak, twórca fanpage’u facebookowego Street art Kraków oraz redaktor naczelny portalu Marketing przy Kawie tak odnosi się do krakowskiej sztuki miejskiej: – Kraków nie musi chwalić się street artem. Ma do zaoferowania o wiele więcej. Sztuka w przestrzeni publicznej to tylko wisienka na torcie. W Krakowie murale powstają na użytek lokalnych projektów, bez odgórnego programu – co można uznać za ich zaletę, bo dzięki temu rośnie ich różnorodność.

Miesięcznik Kraków, październik 2020 Tekst z miesięcznika „Kraków”, październik 2020.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.