WIDEO
Muzyczne smakołyki Żuka Opalskiego
Yma Sumac urodziła się w 1922 roku, opuściła nas w roku 2008. Legendy o jej pochodzeniu są tak różnorodne, że trudno się w nich zorientować. Ponoć była inkaską księżniczką. Peruwiańska śpiewaczka i aktorka, okrzyknięta przez cały świat „słowikiem Andów”. Jej głos obejmował cztery i pół oktawy, co było swoistym fenomenem. Była legendą lat 50. Występowała wszędzie – od Nowego Jorku po Paryż, od Australii po Związek Radziecki (w Krakowie słyszałem ją w Hali Wisły (sic!) w 1961 r.) Jak pisał nieoceniony Lucjan Kydryński: „Fenomenalnie rozległej skali głosu Yma zawdzięcza zawrotną karierę. W wokalistyce stanowi ona zjawisko jedyne w swoim rodzaju, niewytłumaczalne. […] Jej głos przywodzi na myśl – zdaniem peruwiańskich entuzjastów – jednocześnie „śpiew ptaków i trzęsienie ziemi”. Wśród jej fanów byli Walt Disney, Marlena Dietrich i… Nikita Chruszczow. Dziś prawie zupełnie zapomniana. Szkoda. Była rajskim ptakiem, nie tylko z powodu głosu, wyjątkowej biografii i olśniewających kostiumów. Była Kimś.