Z najwyższej półki
Przykazanie Mariana Turskiego
„Nie bądź obojętny!” – tak brzmiące „11 przykazanie” weszło już do kanonu polskich sentencji moralnych XX i XXI stulecia.
Towarzyszy choćby wskazówce Władysława Bartoszewskiego: „Warto być przyzwoitym”, parafrazie wiersza Antoniego Słonimskiego: „Chodzi prawie o nic – aby zbyt łatwo nie zgiąć karku”, czy napomnieniom Marka Edelmana: „Jak się przyglądasz złu i odwracasz głowę, to stajesz się współodpowiedzialny” i „Trzeba być przeciwko tym, którzy biją. Niezależnie od tego kim jest bity – trzeba z nim być. Trzeba dać mieszkanie bitemu, trzeba go schować w piwnicy. Trzeba się tego nie bać”.
Nagłośnienie owego „11 przykazania”, wymyślonego przez przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Romana Kenta, jest zasługą Mariana Turskiego. To on przywołał je w przejmującej mowie podczas styczniowych obchodów 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau.
Swoje słowa kierował, co ważne, nie tyle do oficjeli (choć wystąpienie siłą rzeczy zawierało wiele odniesień do tendencji i atmosfery narastającej w wielu punktach świata – w tym w Polsce), ile do młodych – w tym własnych wnuków.
Odwoływał się przy tym do własnych wspomnień świadka Zagłady i „epoki pogardy” w łódzkim getcie, więźnia Auschwitz, Buchenwaldu i Theresienstadt (czyli Terezina), dwukrotnie gnanego w marszach śmierci. Ale także do swojej wiedzy o mechanizmach historii i władzy. Przypominał, od jakich – pozornych – drobiazgów się zaczęło. Oto we wczesnych latach 30. ubiegłego wieku rząd Niemiec zakazał obywatelom pochodzenia żydowskiego siadania na ławkach w miejskich parkach. Potem nie mogli korzystać z pływalni. I należeć do niemieckich związków śpiewaczych. Dzieciom żydowskim zabroniono bawić się z dziećmi aryjskimi. Zakupy Żydzi mogli robić tylko po godzinie 17. „I tak powolutku, stopniowo, dzień za dniem ludzie zaczynają się z tym oswajać – i ofiary, i oprawcy, i świadkowie zaczynają przywykać do myśli, że ta mniejszość, która wydała Einsteina, Nelly Sachs, Heinricha Heinego, Mendelssohnów, jest inna, że może być wypchnięta ze społeczeństwa, że to są ludzie obcy, że to są ludzie, którzy roznoszą zarazki, epidemie”.
Ostrzeżenie Mariana, że „Auschwitz nie spadł nagle z nieba – Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się”, cytowały „The Guardian”, „New York Times”, „Washington Post”, „Time”, „New York Post”, telewizja France24. Macierzysta „Polityka” rozpoczęła akcję promującą jego kandydaturę do Pokojowej Nagrody Nobla.
Poznałem go 15 lat temu, gdy rozpoczynałem pracę w „Polityce”. Jedno z pierwszych spotkań nastąpiło w redakcyjnej… toalecie. Była dość wczesna, jak na redakcyjną rzeczywistość pora, gdy wpadłem tam na Mariana. Stał przed lustrem, twarz miał pokrytą pianką do golenia i przystępował właśnie do usunięcia zarostu. Okazało się, że przyjechał do pracy prosto z lotniska po kolejnej nocnej podroży z Izraela czy Stanów Zjednoczonych. Odbywał ich mnóstwo, nie zaniedbując jednak redakcyjnej roboty i wielu innych krajowych działań. A miał przecież wtedy 81 lat. Wówczas mogło mnie to dziwić. Ale potem mogłem z bliska przyglądać się, jak pracuje i działa.
Dlatego dziś, gdy Marian nadal jest aktywny, a ma lat 94, zdziwiony już nie jestem.
W „Polityce” Marian ma oczywiście szczególny status. Należy wszak do dziennikarzy z najdłuższym stażem – w redakcji pojawił się w 1958 roku, gdy jako zbyt radykalny zwolennik październikowej odwilży z partyjnego polecenia został wyrzucony ze „Sztandaru Młodych”. Ale od początku łączy prowadzenie ważnego w piśmie działu historycznego z innymi zajęciami. Nie bez powodu powtarza choćby, że wśród kilku szczęśliwych dni w jego życiu ostatnim było otwarcie Muzeum Polin. Faktycznie, należy do Ojców Założycieli – mogło ono powstać między innymi dzięki jego energii, uporowi, krajowym i międzynarodowym kontaktom, zmysłowi dyplomatycznemu oraz, oczywiście, biografii. Inna rzecz, że tych samych przymiotów musi nadal używać, by bronić jego kształtu i misji.
W Auschwitz Marian ostrzegał: kiedy władza widzi, że ludzi ogarnia obojętność i przestają reagować na zło, to może sobie pozwolić na dalsze przyspieszenie zaprowadzania zła. Prosił młodych, by nie byli obojętni.
Redakcja „Krakowa” śle Panu Marianowi Turskiemu najserdeczniejsze życzenia urodzinowe – zdrowia i sił do walki z zalewającą nas obojętnością.