Z najwyższej półki
Wciąż czytana Ewa Lipska
Wierszy poetów, zwłaszcza tych wielkich, nie ma sensu objaśniać czy, co gorsza, streszczać. Wiersze poetów, tych wielkich, warto wciąż jednak czytać na nowo, cytować, przypominać.
Poezja przecież, ta wielka zwłaszcza, polega na precyzyjnym doborze słów. On jest wszystkim i powinien wystarczać. Poetów interpretować mogą ewentualnie albo – z racji podobnego wyczucia słowa – inni poeci (ci jednak rzadko się zwykle do tego kwapią) albo krytycy – jednak tylko ci wybitni, cechujący się równie subtelnym wyczuciem słowa, kontekstu, czasu. Tacy choćby jak Marian Stala czy Andrzej Franaszek.
Dużo mniejsze rygory tyczą cytowania – choć i tu niebezpieczeństwo nietrafionych przywołań i odniesień, a zwłaszcza nadużyć, na przykład do przyziemnych celów politycznych, jest spore, a więc i często spotykane.
Najłatwiej jest z czytaniem wciąż na nowo oraz ze służącym mu przypominaniem – ono zdaje się nie nieść z sobą żadnych niebezpieczeństw i ryzyka kiksu. Lecz i w tym przypadku najlepiej, gdy przypominaniem wierszy zajmują się ci, których one urzekły, a równocześnie którzy się na wierszach znają i mają, chociażby, skalę porównawczą.
Tak jest (od zawsze) w przypadku kolejnych tomów „wierszy wybranych” ogłaszanych przez krakowską (od pewnego czasu) oficynę a5, czyli jakżeż zacne przedsięwzięcie Krystyny i Ryszarda Krynickich.
Teraz wydali oni Nowy wybór wierszy Ewy Lipskiej („Nowy wybór”, bo już przed pięcioma laty opublikowała ona w a5 pierwszy tom w tej formule). Kryniccy proponują, by ponownie czytać Lipską, począwszy już od debiutanckiego jej tomiku, co samo w sobie sugeruje, że mają ją – a powtórzmy: oni akurat znają się na rzeczy – od samego początku za wartą uwagi poetkę.
Sam pozwolę sobie zacytować jedynie dwa fragmenty ich wyboru. Najpierw Przesłanie (z datowanego na 1974 rok Czwartego zbioru wierszy):
Tak pisać
Aby nędzarz myślał że pieniądze
A ci co umierają:
Że to urodziny.
A potem stosunkowo niedawne (bo ogłoszone w 2017 roku) Byliśmy jeszcze Wszyscy:
Byliśmy jeszcze Wszyscy.
Zabawiał nas wiatraczek czasu,
Szczęście nakręcało się jak budzik.
Nikt nie przypuszczał
Że ptak wystrzelony z procy
wróci do nas kamieniem.
* * *
Pozwolę też sobie przypomnieć, że Ewa Lipska jest nie tylko damą polskiej poezji, lecz i stałą oraz uznaną autorką „Krakowa”. Dowodem są zresztą nie tylko błyskotliwe i przednio skonstruowane językowo miniatury, daleko wykraczające poza formułę felietonu z cyklu Na czerwonym świetle, którym – nie przez przypadek przecież – otwieramy kolejne numery miesięcznika, próbując de facto kusić nimi do lektury i innych tekstów.
Oto bowiem okazuje się, że Ewa Lipska doskonale odnajduje się również w innych formułach bliższych już klasycznemu dziennikarstwu. Dowodem publikowana w tej edycji „Krakowa” rozmowa (odróżniajmy ją, co ważne, od doraźnego prasowego wywiadu!) z Grzegorzem Turnauem. Prócz tego, że sama ciekawa i nieoczywista, jest też – miejmy nadzieję – początkiem takich rozmów Ewy Lipskiej prowadzonych dla „Krakowa” z rozmaitymi, czasem, mogłoby się zdawać, nader zaskakującymi osobami z różnych sfer naszego rodzimego życia.